"Tak sobie wyobrażałam śmierć" Johanna Mo

 Tytuł : "Tak sobie wyobrażałam śmierć"
 Autor : Johanna Mo
 Wydawnictwo : Editio
 Data wydania : 19 lipca 2017
 Liczba stron : 320
 Tytuł oryginału : Döden tänkte jag mig så



 Terapia


Nie ma to jak kawał dobrego skandynawskiego kryminału. Mało tego. Muszę dodać, że był to jeden z lepszych debiutów literackich jakie zdarzyło mi się przeczytać. W tej książce było wszystko to co miłośnicy gatunku lubią najbardziej : ciekawa zagadka, wartkie tempo, pełnowymiarowe postaci oraz mroczny klimat. Nie obyło się też bez elementów thrillera psychologicznego, które dodały książce smaczku. Naprawdę trzeba czytać z negatywnym nastawieniem by dopatrzyć się jakichś potknięć. Aż się boję co autorka zaserwuje nam następnym razem. 

Rok 2010. Helena Mobacke po ponad rocznej przerwie wraca do pracy. Od momentu śmierci syna,
porwanego przez psychopatę ośmiolatka, nie mogła się pozbierać. Nadszedł czas by wziąć się w garść i pokierować własnym życiem w odpowiednim kierunku. Dzięki swojemu doświadczeniu i wyrobionej świetnej opinii staje na czele jednostki specjalnej mającej zajmować się skomplikowanymi dochodzeniami policyjnymi. Pierwszą sprawą, która trafia na biurko Heleny jest zabójstwo młodego chłopaka, zepchniętego z peronu wprost pod pociąg metra. Jednak przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Ciągłe myśli o zamordowanym synu mają wielki wpływ na pracę policjantki i przesłaniają oczywiste fakty. Kiedy kolejna osoba ginie pod kołami pociągu Helena musi wziąć się w garść gdyż na szali stoi jej kariera i całe przyszłe życie.

Książka ta jest typowym wstępem do cyklu powieści kryminalnych. To właśnie tutaj poznajemy naszych głównych bohaterów, czyli pięcioosobową jednostkę do zadań specjalnych. Jak w przypadku większości powieści tego gatunku autorka nie w pełni rozwija profile naszych bohaterów, co pozwala nam sądzić, że spotkamy się z nimi w kolejnych częściach. Teraz dostaliśmy przedsmak, typową przystawkę tuż przed daniem głównym. I była ona wyśmienita. Nie każdemu autorowi udaje się tak wykreować postaci by uchwycić ich indywidualizm i różnice charakterów. Zazwyczaj mamy do czynienia z dobrymi i złymi glinami. Tutaj są oni po prostu ludzcy. Widać, że pisarce nie zależało na tym abyśmy ich polubili, współczuli im czy z nimi sympatyzowali. Przedstawiła suche fakty, grupkę ludzi, którzy prowadzą policyjne śledztwo lecz oprócz tego mają swoje własne problemy i życie osobiste. I właśnie to życie pozostawione jest w sferze niedomówień, niby dostajemy ogólny zarys sytuacji jednak autorka nie wnika głębiej w samą istotę sprawy. Taki chwyt sprawdził się znakomicie gdyż zamiast zbyt rozbudowanej części obyczajowej spokojnie możemy się skupić na tym co najważniejsze czyli na śledztwie. 
Jedyna postać, którą chcę poddać wnikliwszej analizie, to Helena. Z pewnością jest to bohaterka, która zostanie poddana ostrej krytyce. Posypią się opinie, że w jej stanie niemożliwością był powrót do pracy, że jej stan emocjonalny miał zły wpływ na rozwój śledztwa a jej przełożony był ślepy że tego nie widział. Z wszystkim tym się zgadzam. Człowiek, który przeżył tragedię jest istotą poniekąd okaleczoną, a rany goją się długo a czasem wcale. Owszem można było Helenę posadzić za biurkiem i wypełnić jej dzień papierologią jednak czy można to zrobić osobie, która zasłużyła się szwedzkiemu wymiarowi sprawiedliwości? Moim zdaniem powrót do pracy był dla Heleny swoistą terapią. Owszem popełniała błędy, często reagowała zbyt emocjonalnie, jednak śledztwo szło do przodu. W końcu w grupie siła. Osobiście podziwiam naszą główną bohaterkę. Podziwiam i rozumiem. Pewnych rzeczy nie da się zapomnieć jednak trzeba nauczyć się z nimi żyć. Wierzę, że w następnych tomach Helena będzie ewoluować i wierzę w jej sukces. 

Sam pomysł na fabułę był rewelacyjny. Metro, podziemia i szaleniec spychający ludzi wprost pod pędzący pociąg. Wszystko było tak realistyczne, że aż zaczęłam dziękować Bogu, że u mnie w mieście nie ma metra (ani tramwajów czy nawet zwykłych pociągów). Z początku akcja rozkręcała się powoli co dało nam czas na poznanie mechanizmów prowadzenia policyjnego śledztwa. Jednak jak poznaliśmy już wszystkich bohaterów, jak urządziliśmy sobie pokój do zebrań i zapisaliśmy markerem białą tablicę z dowodami i tropami, to zaczął się prawdziwy rollercoaster. Akcja przyśpieszyła, pojawiły się kolejne ofiary. Najlepsze było to, że sprawca był cały czas z nami. Dzięki trzecioosobowej narracji mieliśmy wgląd w jego myśli, wiedzieliśmy co dzieje się w jego głowie, jedyne czego nie wiedzieliśmy do samego końca to kim jest. Przyznam, że domyśliłam się dopiero w momencie kiedy już było to nieuniknione. 

Oprócz warstwy kryminalnej powieści mamy również warstwę psychologiczną, która jest równie ważna. Jak wiemy nasza bohaterka straciła syna, którego zamordował szaleniec. Niestety nie dowiadujemy się wiele o okolicznościach, co jeszcze bardziej skłania mnie do sięgnięcia po kolejne tomy (o ile będą). Autorka w fenomenalny sposób przedstawia nam wgląd w myśli kobiety, która przeżyła nieodżałowaną stratę. Stracić własne dziecko to jak stracić kawałek własnego serca. Ta trauma pozostaje w człowieku przez całe życie. Na kartach tej powieści zamieszczono ogrom rozpaczy i cierpienia, które jest trudne do opisania tak by czytelnik wziął choć część bólu na siebie. Autorce się to udało. Czytając tę powieść byłam w stanie wczuć się w rolę głównej bohaterki, wraz z nią cierpieć a jednocześnie szukać w sobie siły do parcia naprzód. 

"Tak wyobrażałam sobie śmierć" jest na pewno jednym z lepszych kryminałów jak przeczytałam w tym roku. Jeśli autorka utrzyma poziom to za parę lat może zaliczać się do grona moich ulubionych pisarzy. Jest to na pewno jedna z tych książek od których ciężko się oderwać. Wspaniałe połączenie kryminały z dramatem psychologicznym i elementami thrillera. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na więcej. Polecam.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger