"Utracona i odzyskana" Lucy Foley

Tytul : "Utracona i odzyskna"
Autor : Lucy Foley
Wydawnictwo : Czarna Owca
Rok wydania : 2015
Liczba stron : 440
Tytul oryginalu : The Book Of Lost And Found




Utracona uwaga i nieodzyskana nadzieja 




Przed napisaniem recenzji zawsze sprawdzam opinie czytelnikow na temat omawianej przeze mnie ksiazki. Zazwyczaj bywa tak,ze pozycje zbierajace te najlepsze jak i nagorsze noty sa najszerzej omawiane i zbieraja najwiecej komentarzy. Ich recenzje sa dlugie i szczegolowe, czasto przypominaja mini opracowania danej lektury, zawieraja swojego rodzaju ladunek emocjonalny wyzwolony podczas czytania. Zdarza sie tak w przypadku gorszej pozycji cenionego pisarza, bardzo udanego debiutu, ksiazek ktorych fabula jest nowatorska i cos wnosi do kanonu literatury. Jednak zdecydowana wiekszosc ksiazek oceniana jest gdzies w okolicach sredniej. Niby dobrze napisane, fabule nie mozna nic zarzucic, jednak nie mamy tutaj do czynienia z czyms wybitnym, nowatorskim czy po prostu arcyciekawym. Recenzje tych "srednich" ksiazek sa zazwyczaj krotkie, malo wnikliwe czesto blizej im do notek wydawniczych niz do czytelniczej analizy. Podobnie jest w przypadku "Utraconej i odzyskanej". Ciezko mi pisac recenzje tej ksiazki, gdyz absolutnie nic nie wybilo sie tutaj ponad srednia a z drugiej strony nie wychwycilam zadnych znaczacych bledow. To tak jak by opowiadac o bialej scianie. Niby piekna i czysta jednak to wciaz tylko pomalowana zaprawa. 
Kate jest mloda mieszkajaca w Londynie kobieta, ktorej pasja jest fotografowanie. Pewnego dnia docera do niej tragiczna wiadomosc o smierci jej matki w katastrofie lotniczej. June, matka Kate byla znana baletnica i zarazem najlizsza przyjaciolka dziewczyny. Kate ktorej nie dane bylo poznac swojego ojca zostala na swiecie sama. Jedyna osoba, z rodziny, z ktora jednak nigdy nie byla blisko jest adopcyjna matka June - Evie. Evie kiedy jej stan zdrowia sie pogorszyl, zostala umieszczona w domu opieki. Jej stan z dnia na dzien sie pogarsza, a zaniki swiadomosci staja sie coraz czestsze. Pewnego dnia Kate zostaje wezwana przez babke, ktora wydaje sie byc w pelni wladz umyslowych. Kiedy dociera na miejsca starsza kobieta ofiarowuje jej wykonany weglem rysunek przedstawiajacy nieznajoma kobiete. Dowiaduje sie, ze portretowana osoba to matka June. Evie, praktycznie na lozu smierci, dreczona wyrzutami sumienia postanawia wyznac prawde. Kate dowiaduje sie, ze tajemnicza nieznajoma z rysunku niejednokrotnie probowala skontaktowac sie z June za posrednictwem jej adopcyjnej matki. Evie jednak nigdy nie wyrazila na to zgody. Powodem dla ktorego trzymala corke z daleko od jej biologicznej matki byla potrzeba chronienia jej za wszelka cene. June jako znana tancerka byla latwym celem ataku. Jednak w glebi duszy Evie nie chciala stracic swojej corki na rzecz obcej kobiety. Kate wyposazona w rysunek i dolaczony do niego list, podpisany przez tajemnicza Celie, postanawia ja odnalezc. 
Kate  dzieki swoim znajomosciom udaje sie znalezc autora rysunku. Jest nim znany modernistyczny malarz, ktory znudzony slawa i zgielkiem Nowego Yorku osiadl na Korsyce. Jego siostra, z ktora Kate nawiazuje kontakt, wzruszona opowiescia dziewczyny postanawia jej pomoc. Kate pisze do artysty list w ktorym opowiada swoja historie. Na odpowiedz musi dlugo czekac jednak jej wydzwiek jest jednoznaczny. Zostaje zaproszona na wyspe skal i gajow oliwnych. Postanawia skorzystac z okazji i poleciec liczac na to, ze dowie sie czegos o swojej prawdziwej rodzinie.

Do siegniecia po te pozycje zachecila mnie okladka, chociaz sam tytul mnie zniechecal. "Utracona i odzyskana" brzmi ni mniej ni wiecej jak tytul taniej brazyliskiej telenoweli. Biorac pod uwage ogrom zdarzen jakie maja miejsce w tego typu produkcjach liczylam na to ze lektura, moze nie najwyzszych lotow, ale dostarczy mi sporo atrakcji na miare poludniowo amerykanskiego serialu. Niestety sie zawiodlam.
Fabula jest co prawda ciekawa, jednak na prozno doszukiwac sie tutaj czegos nowatorskiego. Powiesci o milosci jest wiele, i ogromna czesc z nich jest o wiele lepiej napisana. Juz praktycznie po pierwszych stu stronach wiedzialam jakie bedzie zakonczenie ksiazki. Gwozdz do trumny wbila informacja , ze syn Stafforda nie jest jego bologicznym potomkiem. Juz wtedy na sto procent wiedzialam ku czemu to wszystko dazy.

Rowniez sam jezyk powiesci pozostawia duzo do zyczenia. Nie chcialabym zbyt mocno krytykowac autorki dla ktorej byl to w koncu debiut jednak mam wrazenie, ze zbyt mocno wczula sie w swoja role. Akcja powiesci rozgrywa sie w latach 80 XX wieku jednak czesto mialam wrazenie, jakby  czesc dialogow zostala wycieta z duzo wczesniejszych dziel. Nie wiem czy przyczyna tego jest mlody wiek autorki, dla ktorej lata 80 sa tak odlegle jak era dinozaurow czy niedopatrzenie edytorow i brak ich pomocy w trakcie powstawania powiesci. Z wlasnego doswiadczenia moge potwierdzic, ze jezyk uzywany w latach 80 nie odbiegal znaczaco od tego ktorym poslugujemy sie dzis. Wprowadzenie innej stylistyki jezykowej znacznie odrealnilo powiesc. 
Inna rzecza zwiazana z forma powiesci jest nadamiar opisow. Dobrego pisarza mozna poznac po tym, ze nawet najpiekniejszy widok jest w stanie opisac w jednym konkretnym zdaniu. Tutaj opis gwiazdzistych korsykanskich nocy czesto zajmowal ponad strone. W moim odczuciu tych pisow bylo zbyt wiele, co czynilo powiesc momentami nudna i sklanialo mnie do bezsensownego przerzucania kartek. Balans miedzy opisami i dialogami zostal powaznie naruszony co zrobilo z powiesci dosc sztuczny twor. Mniej opisow a wiecej tresci napewno dodaloby smaku. 

Co udalo sie autorce to przeniesienie nas na skalista wyspe jaka jest Korsyka. Nie musialam tam byc osobiscie by wyobrazic sobie jak to wyglada. Ten zabieg i kunszt pozwala mi sadzic ze autorka nie dosc , ze jest zafascynowana tym miejscem to jeszcze ma te latwosc pisania i przekazywania emocji, ze tylko mozna jej pozazdroscic. 

Podsumowujac ksiazka nie jest zla tylko zupelnie nijaka w swojej tresci. Takich historii jest wiele, a autorka nie zrobila zupelnie nic by te jedna jakkolwiek wyroznic z tlumu. Mamy tutaj do czynienia z lepszymi i gorszymi momentami. Poczatek jest dosc trudny do strawiania a koniec zbyt oczywisty. Jednak takie fragmenty jak opis nalotow bombowych w Anglii czy wspomnienia Stafforda z mlodosci naprawde sa interesujace. Autorka mogla sie nieco bardziej skupic na charakterystyce bohaterow, poniewaz oprocz Kate i Toma inne postaci byly rownie wazne, a tutaj odnioslam wrazenie ze pelnia one tylko tlo dla innych wydarzen. Introspekcje napewno zalatwilyby sprawe i uczynily ksiazke nieco bardziej inetersujaca.

Powiesc te polecam tym, ktorzy lubia ksiazki obyczajowe z odrobina romansu i nie boja sie dlugich kwiecistych opisow. Reszcie radze omijac ten tytul z daleka chyba ze jako dobry dodatek do drzemki.

Moja ocena to 4/10. 

2 komentarze:

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger