"Ktokolwiek widział" Claire Douglas

"Ktokolwiek widział" Claire Douglas

 Tytuł : "Ktokolwiek widział"
 Autor : Claire Douglas
 Wydawnictwo : W.A.B
 Data wydania : 5 lipca 2017
 Liczba stron : 400
 Tytuł oryginału : Local Girl Missing



 Powielanie błędów



Ciężko jest nie porównywać tej pozycji do poprzedniej książki autorki. Choć różnią się fabułą to posiadają bardzo dużo elementów wspólnych. I niestety w większości są to powielone błędy, na które zwróciłam uwagę czytając "Siostry". Fabuła jest dość przewidywalna, postaci nierealistyczne a zakończenie rozczarowujące. Większość osób po przeczytaniu tych kilku zdań nie zdecyduje się sięgnąć po tę pozycję, jednak ja namawiam by dali jej szansę. Autorka w niesamowity sposób tworzy klimat grozy, którego spodziewamy się w przypadku thrillerów. Również wielowątkowość i szkatułkowość powieści są jej wielkim plusem. Nowa książka Claire Douglas to ciekawy przedstawiciel gatunku, który wprost zmusza czytelnika do przewracania stron.

Francesca Howe, na prośbę brata swojej zmarłej przyjaciółki Daniela, przyjeżdża do rodzinnego
miasteczka Oldcliffe-On-Sea, z którego się wyprowadziła przeszło osiemnaście lat wcześniej. Prośba przyjaciela z dzieciństwa umotywowana była faktem, że morze wyrzuciło na plażę szczątki jego siostry, Sophie, najbliższej przyjaciółki Frankie z dzieciństwa. Daniel podejrzewa, że jego siostra padła ofiarą morderstwa i prosi Frankie by mu pomogła w przeprowadzeniu prywatnego śledztwo. Dziewczyna się zgadza i jeszcze tego samego dnia opuszcza Londyn. Kiedy dojeżdża na miejsce okazuje się, że tragiczne wydarzenia z przeszłości oraz przygnębiająca, zimowa atmosfera miasteczka, źle wpływają na jej nerwy. W dodatku ktoś podrzuca jej tajemnicze liściki, a duchy z przeszłości śledzą każdy jej krok.

Jedno muszę przyznać, temat na pewno miał potencjał i mógł z tego wyjść naprawdę dobry i trzymający w napięciu thriller. Do połowy książka jest naprawdę wciągająca, a czytelnik przewraca kartki w nadziei, że jak najszybciej uda mu się rozwiązać zagadkę. A nawet zagadki, bo wraz z rozwojem fabuły, pojawiają się coraz to nowe wątki, rzucające inne światło na zdarzenia i naszych bohaterów. Małe, nadmorskie miasteczko w środku zimy, szalejący na morzu sztorm, fale obijające się o zamknięte molo, na którego końcu straszy szkielet rozpadającego się pawilonu. Miasteczko gdzie życie toczy się za zamkniętymi drzwiami, które skrywają makabryczne sekrety. Jest to miejsce gdzie mieszkają ludzie o zasznurowanych ustach, którzy nadal żyją przeszłością. Oldcliffe to również miejscowość pełna duchów przeszłości. Czy sama sceneria nie sprawia, że ciarki przebiegają nam po plecach? Do tego dochodzi zbrodnia sprzed lat. Zagadka, która może zostać rozwiązana, bo w końcu pojawiły się konkretne dowody, również mieszkańcy przypominają sobie coraz więcej, czas rozsznurowuje usta, czas i chęć zemsty na tych, którym się udało wyrwać.
Więc tak siedziałam sobie na kanapie, w pełni skupiona, i dążyłam do finału, kiedy zdałam sobie sprawę, że przecież znam już rozwiązanie naszej zagadki. To było jak przebłysk kiedy wszystkie elementy układanki wskoczyły na właściwe miejsce. Poczułam się oszukana, gdyż w rękach pozostało mi 200 stron, które przestały być dla mnie tajemnicą. Można to porównać do wściekłości na producenta gorsetów, kiedy podczas najważniejszej dla nas uroczystości wstążki pękają, zostawiając nas w bieliźnie na scenie. 

Podobnie jak w przypadku powieści "Siostry" jednym z najsłabszych elementów książki są jej główni bohaterowie. Oprócz Sophie, którą poznałam jedynie za pomocą jej pamiętnika sprzed lat, nie znalazłam tu nikogo kto grzeszyłby wiarygodnością. Zacznijmy jednak od Franceski. Jak na 38-letnią kobietę, zamożną i niezależną bizneswoman, zachowuje się jak pokręcona i samolubna nastolatka z problemami psychicznymi. Jej zachowanie jest całkowicie niezrozumiałe. Jednego dnia zakochana w Danielu pragnie spędzić z nim resztę życia by dnia drugiego zdecydować, że jednak mu nie ufa i wraca do Londynu. No tak, ale do domu też wrócić nie może, bo jest tam Mike, z którym co prawda zerwała przez telefon, jednak zgodziła się by u niej jeszcze troszkę pomieszkał. Czy Franceska prowadzi sierociniec dla samotnych mężczyzn? Bo wierzcie mi przez książkę kilku się ich przewija. 
Przejdźmy teraz do Daniela. To dopiero postać wysokich lotów. Po 18 latach znajduje swoją dawną przyjaciółkę i zmusza ją do przyjazdu to rodzinnej miejscowości by pomogła mu w śledztwie. Kiedy dziewczyna dojeżdża na miejsce zostawia ją w hotelu i każe działać na własną rękę wykręcając się niezadowoloną partnerką i natłokiem pracy. Kiedy Frankie zaczyna dostawać anonimy i dowiaduje się, że jest śledzona Daniel bagatelizuje sprawę i szuka racjonalnych argumentów (może ktoś kręci film w pokoju obok?). Daniel to w zasadzie statysta a nie postać pierwszoplanowa, pojawia się epizodycznie i praktycznie nic nie wnosi do naszej fabuły. 
Reszta postaci, to zbiór dość kolorowych indywiduów, których psychika pozostała na poziomie szkoły średniej. W większości są to karykatury ludzi, których jedynym celem jest ukazanie faktu, jakie szczęście miała Franceska, której udało się wyrwać z Oldcliff, miasta zombie i przegranych marzeń.  

Czytając tę książkę natrafiłam na parę pytań, które sprawiły, że nie potrafiłam uwierzyć w jej wiarygodność. Czy jeśli do was zadzwonił by ktoś po prawie 20 latach i zaprosił do przyjazdu nad morze by rozwiązać zagadkę zaginięcia przyjaciółki, to rzucilibyście wszystko i pojechalibyście w nieznane? Tak bez zastanowienia? Czy będąc zakochanym, pierwszy raz w życiu, nie powiedzielibyście swojemu ukochanemu prawdy? Tylko byście się ukrywali wiedząc, że będzie to mieć wielki wpływ na wasze przyszłe życie i może nawet je zrujnować? Czego nie zrobiłaby nawet najgorsza prawda?
I wreszcie skąd prześladowca Frankie, który w nocy puszczał jej z kasety odgłosy płaczu dziecka, wiedział że właśnie to zadziała na nią najmocniej? Skąd wiedział o poronieniach i problemach z zajściem w ciążę?
Wszystko to sprawiło, że książka nieco straciła na realizmie. 

Pomimo przewidywalności, dość niewiarygodnych bohaterów i rozczarowującego końca powieści, uważam że moje spotkanie z tą książką nie było tak do końca nieudane. Nadal uważam, że autorkę charakteryzuje lekkość pióra i doskonały warsztat, co widoczne jest w sugestywnych opisach przyrody i kreowaniu nastroju grozy. Myślę, że większość miłośników gatunku uzna tę powieść za ciekawą i wciągająca, idealne czytadło na zbliżające się zimowe dni. Nie będę kłamać kiedy powiem, że nie spodziewałam się dzieła sztuki tylko wypełniacza czasu, i jako taki książka całkowicie zdała egzamin. Mało wymagającym lub początkującym z gatunkiem jak najbardziej polecam.


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 



"Dawka życia" Lizzie Enfield

"Dawka życia" Lizzie Enfield

 Tytuł : "Dawka życia"
 Autor : Lizzie Enfield
 Wydawnictwo : Prószyński i S-ka
 Seria : Kobiety to czytają!
 Data wydania : 24 sierpnia 2017
 Liczba stron : 404
 Tytuł oryginału : Living With It



 Co zrobić by...

Temat wciąż bardzo aktualny wśród młodych rodziców : szczepić czy nie szczepić? Czy lepiej liczyć na szczęście by uniknąć potencjalnego większego zła? Co wybrać? Narażenie na śmiertelną chorobę czy ryzyko autyzmu? Przyznam, że po urodzeniu córeczki sama się zastanawiałam jakie będzie najlepsze wyjście. Krążyłam wokół tematu jak sęp nad padliną, czytałam naukowe publikacje, słuchałam wywiadów i ze wszystkich stron dostawałam sprzeczne informacje. Na pewno jest to książka, która popiera konkretnie jedno rozwiązanie więc osoby odmiennego zdania przyprawi o szybsze bicie serca, może być również powodem do domowej dyskusji. Tytuł raczej dla ludzi posiadających dzieci niż tych, którzy jeszcze nie założyli rodziny. Dość ciekawe, choć przewidywalne.

Isobel, pod wpływem publikacji i opinii publicznej, postanawia nie szczepić swoich dzieci. Według
niektórych lekarzy szczepionka może prowadzić do zachorowania na autyzm. 
Podczas letnich wakacji, córka Isobel, Gabriella, dowiaduje się że jest chora na odrę, którą zaraziła się od swojego chłopaka. Pech chciał, że wraz z rodziną na wakacje wyjechali przyjaciele rodziny wraz z dzieckiem. Iris była zbyt mała by ją zaszczepić. Dziewczynka również łapie wirusa, którego po ciężkiej walce daje się wyleczyć. Jednak konsekwencją niebezpiecznej choroby jest utrata przez Iris słuchu. Zdruzgotany Ben, ojciec dziewczynki, za wszelką cenę chce żądać zadośćuczynienia za krzywdę wyrządzoną córce. Oskarża Isobel o egoizm i oszustwo, kobieta wiedziała że jej córka choruje na odrę i że miała kontakt z wirusem, i nikomu o tym nie powiedziała. Postanawia zrobić wszystko by Isobel zapłaciła za swoje grzechy. 

Książka porusza kontrowersyjny temat jakim jest szczepienie naszych pociech. Kilkanaście lat temu naszym światem wstrząsnęła wiadomość, że szczepionka MMR może wywołać autyzm. Wielki wpływ na rozprzestrzenienie tej opinii i sianie paniki wśród ludzi miały mass media. Wywody jednego lekarza zostały rozbuchane do takiego stopnia, że ludzie nie chcieli słuchać innych specjalistów. Wydawało się, że sprawa jest przesądzona- nie szczepić. I ludzie nie szczepili. Konsekwencje tego wyboru można już było dostrzec po paru latach. Z powrotem pojawiły się choroby, które wcześniej zostały już opanowane. Wirusy wróciły : mocniejsze bo zmutowane. Teraz rządy krajów walczą o to by szczepić wszystkie dzieci szantażując rodziców, że ich pociechy nie będą miały dostępu do publicznych placówek edukacyjnych jeśli nie zostaną zaszczepione. Wydawać by się mogło, że panika minęła, jednak czasem nadal słychać głosy przeciwników, którzy za wszelką cenę starają się oszukać system. To Ci sami co nie myją zębów gdyż uważają, że fluor czyni z nas zombie niewolników (LOL). 
Ta książka nie opisuje samego problemu związanego ze szczepionką MMR. Nie przedstawia wszystkich za i przeciw, z pewnością jest stronnicza i niesie wyraźne przesłanie : szczepić bo patrzcie jakie mogą być konsekwencje waszego braku odpowiedzialności. Tutaj konsekwencje były straszne i wynikały z jednej źle podjętej decyzji, która miała wpływ na życie dwóch rodzin, które od momentu choroby zmieniło się diametralnie. Jedna zła decyzja z przeszłości zaowocowała tym, że grupa osób będzie musiała do końca życia męczyć się z wyrzutami sumienia wiedząc, że można było tego uniknąć. Wystarczyło kierować się zdrowym rozsądkiem i rozumem a nie egoizmem i strachem. 

Niewątpliwie jedną z największych zalet książki jest jej dwutorowa narracja. Z jednej strony poznajemy Isobel, sprawczynię całego zła, z drugiej Bena - rozgniewanego i rozgoryczonego ojca głuchej Iris, który pragnie zemsty. Kiedy Isobel zrobiła na mnie wrażenie egoistycznej, newralgicznej i przewrażliwionej matki polki, na którą zbyt duży wpływ miała opinia przyjaciółek, tak Bena potrafiłam zrozumieć i pomimo całej goryczy, która się z niego wylewała zrobił na mnie pozytywne wrażenie. 
W dużej mierze jest to książka o akceptacji. O pogodzeniu się, i znalezieniu nowej drogi życia w zmieniających się realiach. Często jest to tak trudna sztuka, że zajmuje lata by człowiek się odnalazł w nowej sytuacji. Widzimy to na przykładzie Bena. Ma nową piękną żonę i kiedy już nikt się tego nie spodziewa, w kwiecie wieku rodzi im się cudowna i mądra córeczka. Dziecko wielu talentów. Rozkoszne i pałające miłością do muzyki. I pewnego dnia nastaje cisza, Iris traci słuch a Ben traci chęć do życia, odsuwa się od dziewczynki, pragnie jedynie zemsty i walki. Pragnie pogrążyć swoją przyjaciółkę i sprawić jej ból. 
Z drugiej strony, również Isabel musi się odnaleźć w nowej sytuacji. W sytuacji kiedy nawet jej własny mąż uważa, że głuchota małej jest jej winą, a córka pała do niej nienawiścią kiedy się dowiaduje, że jej matka z egoizmu narażała życie innych. Isobel, choć rozumie co się wydarzyło, nadal jest egoistką. Ma za złe mężowi że jej nie wspiera, złości się na córkę, że jej nie rozumie, odsuwa się od przyjaciół, którzy wspierają Bena. Nie potrafi zdobyć się na to by zadzwonić i przeprosić, porozmawiać i prosić i wybaczenie. A czy nie na to czeka Ben?

Z książki dowiadujemy się również paru interesujących szczegółów z przeszłości naszych głównych bohaterów i to właśnie owe pikantne kąski zainteresowały mnie najbardziej. Rzuciły inne światło zarówno na sylwetkę Isobel jak i Bena, dzięki czemu stali mi się bliżsi i bardziej prawdziwi.
Jedna z nielicznych rzeczy, które mogą irytować w tej powieści jest poniekąd jej monotematyczność i powtarzalność. Ciągłe pytania Isobel : czemu ja? czemu nikt mnie nie rozumie? Ben o wiele szybciej przechodzi tę metamorfozę.
Delikatnie rozczarowuje również zakończenie, które cofa czytelnika praktycznie do samego początku. Spodziewałam się czegoś więcej.

"Dawka życia" jest to dobrze napisany debiut literacki, który ze względu na współczesną tematykę potrafi przykuć do fotela. Jest to kawałek literatury kobiecej, który zachwyci niejedną czytelniczkę, te bardziej delikatne zapewne wzruszy. Nie jest to coś nowego jednak niesie ze sobą ostrzeżenie dla wszystkich rodziców : co zrobić by uniknąć przykrych konsekwencji. Polecam. 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :


"Niezauważalna" Marcus Sedgwick

"Niezauważalna" Marcus Sedgwick

 Tytuł : "Niezauważalna"
 Autor : Marcus Sedgwick
 Wydawnictwo : YA!
 Data wydania : Lipiec 2015
 Liczba stron : 352
 Tytuł oryginału : She Is Not Invisible



 Świat bez granic



Po przeczytaniu tej powieści zadaję sobie pytanie kto tak naprawdę jest jej targetem? Pamiętam jakie książki czytałam będąc nastolatką, czy też młodą studentką i jestem przekonana, że "Niezauważalna" nijak nie wpasowałaby się w mój gust. Czy jestem wyjątkiem? Patrząc po komentarzach innych czytelników zdania są podzielone. Dla mnie powieść Sedgwicka była niczym innym niż nudnym, przefilozofowanym i naciąganym utworem, którego jedyną zaletą był talent pisarski autora. Książka ta jest tak niewiarygodna, że spokojnie można ją zaliczyć do kanonu fantasy a samemu autorowi nie udało się do mnie dotrzeć. "Niezauważalna" to studium zbiegu okoliczności i przypadku, które oprócz kilku ciekawostek jest zawiłym, przerysowanym pseudonaukowym bełkotem.

Niewidoma nastolatka z Wielkiej Brytanii, Laureth, od ponad tygodnia nie ma wieści od swojego ojca. Jest przekonana, że wybrał się w podróż po Europie w poszukiwaniu inspiracji do swojej nowej powieści. Pewnego dnia w jego skrzynce mailowej, którą dziewczyna się opiekuje, odkrywa wiadomość od mieszkańca Nowego Yorku, który znalazł jeden z dzienników pisarza i za opłatą jest w stanie zwrócić go właścicielowi. Laureth podając się za swojego ojca umawia się ze znalazcą dziennika i postanawia na własną rękę udać się do Stanów Zjednoczonych. W podróży pomóc ma jej 7-letni braciszek Benjamin.

Tu się zaczyna się nasza opowieść fantasy. Podróż 16-letniej dziewczyny z kontynentu na kontynent
wraz z niespełna 7-letnim braciszkiem, która nikogo nie dziwi ani zaskakuje. Ale zacznijmy od początku. Po pierwsze : gdzie są rodzice dziewczyny? Matka na pytanie dzieci odpowiada, że ojciec gdzieś podróżuje i kiedyś się odezwie i zamiast pocieszyć zdenerwowaną córkę zadziera kiecę i zostawia dzieci bez opieki samej jadąc na imprezę do innego miasta. Ojciec za to, w pogoni za pisarską weną, totalnie zapomniał o swoich tak uwielbianych pociechach. Zauważyłam, że wydawnictwo YA! ma słabość do sylwetek patologicznych rodziców.
Idźmy dalej. Laureth, jak na szesnastolatkę przystało, zachowuje się skrajnie nieodpowiedzialnie. Używa karty kredytowej swojej rodzicielki by kupić bilety do Stanów Zjednoczonych. Na lotnisku nie dość, że udaje jej się ukryć własną ślepotę, to jeszcze bez problemów wywozi nieletniego braciszka z kraju. To się jeszcze mogło udać, Brytyjczycy raczej nie mają nic przeciwko opuszczaniu kraju przez swoich obywateli, i tak jest przeludniony. 
Najbardziej zdziwił mnie fakt, że Urząd Imigracyjny na lotnisku w Nowym Yorku również nie zauważył nic podejrzanego w dwójce nieletnich. Wpływ na to miał zapewne dar posiadany przez Benjamina- talent do psucia urządzeń elektrycznych w wyniku bezpośredniego kontaktu. 
Reszta potoczyła się jak z płatka. Za sprawą szczęśliwych zbiegów okoliczności dzieciom udało się wpaść na ślad ojca, pozyskać sojusznika i zamiast głodować na ulicach amerykańskiej metropolii mogli spokojnie zamieszkać w kilkugwiazdkowym hotelu, gdzie oczywiście nie wzbudzili większej sensacji. 
Już po tym wstępie (jest to mniej więcej połowa książki) powinnam sobie darować i zabrać się za coś bardziej realistycznego. Jedynie notatki z dziennika ojca Laureth oraz sposób narracji, który sugerował nieoczekiwany zwrot akcji, sprawiły że czytałam dalej. 

Kolejną rzeczą oprócz nierealnych bohaterów (autor zupełnie nie wie jak się zachowują i rozumują 16-letnie dziewczynki), która miała wpływ na mój odbiór powieści, był fakt braku pomysłu na fabułę. Mamy tutaj dwójkę dzieci, która poszukuje swojego ojca, a pomóc im w tym ma jego dziennik. Z początku notatki pisarza, zwróciły mają uwagę ze względu na ciekawostki i żartobliwy język jakim zostały napisane. Paradoks daty urodzin czy prawo Benforda to rzeczy, o których nie spodziewałam się przeczytać w książce dla młodzieży. Jednak im dalej w las tym więcej drzew a co za tym idzie i chaosu. W pewnym momencie notatki stały się niezrozumiałe, nudne i napisane zbyt naukowym językiem co raczej nie przyciąga uwagi nastolatków (jak widać części dorosłych też nie).
Cały czas miałam wrażenie, że brak fabuły autor stara się nam czym zrekompensować. Te starania było widać w każdym zdaniu. Aż kipiały wysiłkiem umysłowym, Sedgwick za wszelką cenę chciał uczynić ją głęboko filozoficzną, zadawał "wielkie" pytania nie zawracając sobie głowy udzieleniem odpowiedzi. 

Jednym z nielicznych plusów tej książki jest przedstawienie czytelnikom sylwetki niewidomej głównej bohaterki- jest to spotykane niezwykle rzadko. W moim otoczeniu raczej nie spotykam osób niewidomych, co innego to telewizja czy internet. Jednak media te nie przybliżają nam ich sylwetek, mówią o problemie niezbyt wnikając w szczegóły. Dzięki Laureth wiem jak czują się osoby którym nie dane nigdy było oglądać otaczającego je świata. Autor w przystępny sposób przybliżył mi problemy z jakimi się borykają. Co ich drażni, czego oczekują od społeczeństwa. Za te fakty szczerze dziękuję.

To było moje pierwsze spotkanie z autorem dlatego postanowiłam go nie skreślać na samym wstępie. Tysiące czytelników, dobre komentarze i sporo wydanych książek muszą o czymś świadczyć. Być może właśnie ta książka nie była dla mnie, a inne mnie zachwycą czy wręcz powalą na kolana? By to sprawdzić muszę sięgnąć po kolejny tytuł. Tej powieści akurat nie polecam ale inne? Kto wie.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :



Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger