Kolonizacja miłości

Kolonizacja miłości

Tytuł :"Palmy na śniegu"
Autor : Luz Gabas
Rok wydania : 2013
Wydawnictwo : Muza
Liczba stron : 624


A gdy na­dej­dzie, nie poz­wo­lić jej odejść.. Po­kochać, tak bardzo..



Myśląc o kolonizacji przed oczami staje nam zapewne obrazek spętanych czarnoskórych niewolników, ładowanych na statek do Nowego Świata lub rozległe plantacje, na których biali Panowie, nie szczędząc bata poganiają do pracy tubylczą ludność. Oczywiście te obrazki są jak najbardziej prawdziwe. Jednak sprowadzając ideę kolonizacji do rabunkowego eksploatowania zasobów i siły roboczej popełniamy wielki błąd. Niestety na naszym rynku wydawniczym jest bardzo mało książek, opowiadających o tamtych czasach oczami kolonizatorów. Właśnie brak takiej literatury skłonił mnie do sięgnięcia po powieść Luz Gabas "Palmy pod śniegiem".
Połowa XX wieku. Bracia Rebaulte Kilian i Jacobo, opuszczają rodzinną wioskę Passalobino, zasypaną śniegiem w górskiej hiszpańskiej prowincji Huesca. Na malutkim dworcu autobusowym zaczyna się dla nich podróż życia, której celem będzie wyspa Fernando Poo, inaczej Gwinea. Podążają śladami ojca, by podobnie jak on podjąc pracę na plantacji kakao zwanej Sampaka.
Warunki panujące na tropikalnej wyspie są dla braci niczym rajski ogród. Daleko od domu, daleko od konserwatywnej hiszpańskiej tradycji, odkrywają zupełnie nowy świat, gdzie biały człowiek jest Panem. Pijaństwo i rozpasanie są na porządku dziennym, co ma znaczący wpływ na młodych mężczyzn. Dzień jest od pracy a wieczorem? Hulaj dusza, piekła nie ma.
Pewnego dnia kiedy jeden z braci, przekoroczy niwidzialną granicę w stusunkach między tubylcami i kolonizatorami, i zakocha się w czarnoskórej dziewczynie, sytuacja zmieni się diametralnie. Miłość ta będzie miała długofalowe skutki i zaowocuje sekretem, który wyjdzie na jaw dopiero kilkadziesiąt lat później.

Początek XXI wieku. Clarence, córka Jacobo przez przypadek wchodzi w posiadanie listu, którego znaczenia nie jest w stanie rozszyfrować. Trop nieubłaganie prowadzi na Fernando Poo. Nakierowana przez przyjaciółkę ojca, postanawia odwiedźić miejsce gdzie przez  ponad pół wieku żyli jej ojciec, wuj i dziadek. Kobieta nie zdaje sobie sprawy do czego doprowadzą jej poszukiwania i jaki wpływ będzieć mieć odkryty sekret na dalsze losy jej rodziny.
Ideę kolonizacji możemy przyrównać do dziesiejszej emigracji. Od wieków ludzie zmieniali miejsce zamieszkania w pogoni za lepszymi zarobkami czy po prostu za lepszym jutrem. Hiszpańscy kolonizatorzy utworzyli społeczność, rządzącą się własnymi prawami. Lokale i sklepy tylko dla białych. Odebranie tubylczej ludności wolności społecznej i obyczajowej, rugowanie tradycji, zakaz praktyk religijnych. Wszystko to musiało w końcu doprowadzić do buntu , szczególnie w takim tyglu

kulturowym jakim stała się Gwinea Równikowa. Autorka prowadzi nas przez burzliwy okres historyczny - od czasów dobrze prosperującej epoki niewolnictwa, poprzez okres zrywów wyzwoleńczych, aż do całkowitego odzyskania niepodległości. Droga ta została przedstawiona niezwykle rzetelnie, z całym swoim okrucieństwem, czasem się mogło wydawać, że odzyskiwanie niepodległości następowało pod hasłem "ząb za ząb". Jak w przypadku innych powieści, zazwyczaj płaczemy nad losem niewolników, tak tutaj widzimy jaka tragedia dotknęła kolonizatorów, ludzi którzy pojechali do Nowego Świata gdzie założyli domy a niekiedy i rodziny by po kilkunastu latach stracić wszystko, kiedy Hiszpania rezygnowała z zamorskiej prowincji.

"Palmy pod śniegiem" to w dużej mierze książka o miłości, miłości która nigdy nie będzie spełniona. Jak pisałam wyżej Biali uważali się w Afryce ze nadludzi.  Czarnoskóre "damy do towarzystwa" cieszyły się swoistym poważaniem, były opłacane, nosiły piękne europejskie stroje, nie szczędziły na makijażu. Niejednokrotnie były matkami dzieci, których kolor skóry dobitnie dowodził kto jest ich ojcem. Związki europejczyków z rdzennymi mieszkankami były owszem akceptowane o ile nie wykraczały one poza ramych zaspokajania fizycznych zachcianek. Pragnienie czegoś więcej wiązało się z utratą szacunku w oczach europejskiej społeczności , wykluczeniem z niej a nawet z musem powrotu do kraju. Miłość taka nie tylko była tragiczna lecz nawet niebezpieczna. Jak dowiadujemy się z kart książki, nawet po kilkudziesięciu latach niewiele się w tej materii zmieniło. Brutalna historia zostawiała swój ślad w umysłach ludzi i zbudowała bariery, które do dziś nie zostały obalone.

 Napisana pięknym językiem powieść, przenosi nas w tropikalny świat, który aż kipi barwami. Razem z bohaterami odczuwamy duchotę i prażace słońce, tropikalne deszcze i ulewne burze. Autorka zabrała nas w magiczny świat afrykańskich wierzeń, tradycji i przesądów tak inny od naszego. Porównanie hiszpańskiej, obsypanej śniegiem wioski z egzotyczną wyspą jest zgoła kuriozalne, tak różne są oba te światy. I właśnie o tym jest ta książka. O różnicach, zarówno w ludziach, ich mentalności , jak i w realiach w jakich przyszło im żyć.
Autorka włozyła wiele trudu by nakreślić każdą postać ze szczegółami. nawet postacie drugoplanowe mają tutaj własną historię, co czyni powieść pełniejszą.

 Powieść mnie zachwyciła. Tętniąca barwami, kolorami, zapachami a jednocześnie przepełniona smutkiem i tragizmem. Nic tutaj nie wydaje się różowe a zakończenie pozostawia w człowieku ślad. Zazwyczaj po przeczytaniu książki od razu biorę się za następną, jednak w tym wypadku musiałam zrobić sobie przerwę. Przerwę na przetrawienie i przemyślenie, i urojenie łezki nad tragicznym losem bohaterów , których historia zmusiła do podjęcia króków sprzecznych z ich naturą , których konsekwencje będą trawić po kres ich dni.

Moja ocena to 9,5/10. Malutki minus to początek książki, który zdradza nam całą jej fabułę. Jednak piękny język, mnogość wydarzeń, szczegółów i opisów rewanżują nam to z nawiązką .
Bosonoga królowa - Ildefonso Falcones

Bosonoga królowa - Ildefonso Falcones

"Bosonoga królowa"
Autor : Ildefonso Falcones
wydawnictwo : Albatros
rok wydania : 2014





Po spektakularnym sukcesie „Katedry w Barcelonie” i kolejnych książkach Ildefonso Falcones, najnowsza powieść autora „Bosonoga królowa” od razu znalazła się u mnie na półce „Must read” jak tylko usłyszałam o jej oczekiwanej premierze.

Książki Falcones, w odróżnieniu o powiastek historycznych, których wysyp możemy
zaobserwować na polskim rynku wydawniczym, to prawdziwe, monumentalne dzieła których czytanie to prawdziwa uczta wszystkich zmysłów. Nie są to książki na jedną noc , chociaż trudno się od nic oderwać choć na króciutką chwilkę. Kilkusetstronicowe dzieła swoją obszernością zapewniają nam długie godziny niezapomnianej rozrywki, dają nam czas na dogłębne poznanie bohaterów, zżycie się z nimi, polubienie ich lub znienawidzenie. Pomimo swojej objętości w książkach hiszpańskiego pisarza nie znajdziemy nudy, zbędnych opisów. To po prostu kawał dobrej literatury historyczno- obyczajowej.

Caridad kubańska niewolnica podczas podróży do Europy nieoczekiwanie odzyskuje wolność. Pozostawiona na wybrzeżu, gdzie za cały dobytek ma słomiany kapelusz, kilka cygar i dokumenty potwierdzające wyzwolenie, nie wie co ma ze sobą począć. Kiedy wyczerpana, głodna i pozbawiona nadziei spotyka Cygankę Milagros Carmonę i jej dziadka, którzy przyjmują ją do swojej wspólnoty, jej życie z powrotem nabiera kolorów. Jednak nie na długo.

Akcja powieści toczy się w XVIII stuleciu w Hiszpanii. Czytając opisy ówczesnej Sewilli mamy wrażenie, że zostaliśmy przeniesieni kilka wieków wstecz. Opisy są tak plastyczne, że hiszpańskie miasto dosłownie staje nam przed oczami. Kilka lat temu byłam w Sewilli i wiem, jak bardzo miasto się zmieniło na przestrzeni dziejów. Falcones musiał włożyć wielki wysiłek by zarysować je tak jak wyglądało 300 lat temu. Jednak zarówno topografia miasta, budynki i niektóre persony zachowały swoją autentyczność.

Książka opisuje losy cygańskiej wspólnoty w Sewilli. Ich los był tylko niewiele lepszy od losu niewolników. Traktowani jak „podludzie”, pozbawieni praw obywatelskich, szykanowani, długo musieli walczyć o własną godność. Jednak życie w slumsach, brak pracy i nadziei na lepsze jutro nie zabiło ogromnych pokładów pogody ducha i radości z każdego nowego dnia w tych niezwykle barwnych ludziach. Z książki możemy poznać ich obyczaje i charakter – tych dumnych i odważnych ludzi, którzy pobyt w najcięższym hiszpańskim więzieniu czy zesłanie na galery odbierali z uśmiechem na ustach. Potrafili walczyć o swoje prawa wbrew wszystkiemu nawet w najcięższych warunkach, nie obawiali się kar ani tych cielesnych ani tych gorszych psychicznych. Jakże różny jest to obraz, od tego jak Cygani postrzegani są dziś : złodzieje, brudasy, przestępcy. Czytając książkę, nieraz zakręciła mi się łezka w oku czytając o postępkach ówczesnych hiszpańskich władz względem tego ludu.

„Bosonoga królowa” jest to książka o niespełnionej i tragicznej miłości. O miłości jednostronnej, miłości zakazanej. Miłości, która nie mogła zakwitnąć za względu na rodzinne sekrety, nienawiść , na przeszłość, o której nie dało się zapomnieć. Autor ukazuje nam moc więzi rodzinnych, które mogą mieć wielki, destrukcyjny wpływ na los nowych pokoleń. Przeszłość ciągle jest obecna w teraźniejszości, zatargi nigdy nie są zapominane. Nic nie ma tutaj z Romea i Julii, którzy pomimo waśni swoich rodów znaleźli siłę by być razem. W tej książce brak dobrego zakończenia, jedna tragedia prowadzi do drugiej.

Jest to również książka o miłości pomimo różnic kulturowych i obyczajowych, uczy nas, że wszyscy ludzie są sobie równi, uczy nas tego, że nie znamy dnia ani godziny kiedy spotkamy tę jedną najważniejszą dla nas osobę. Jak bardzo byśmy nie byli na dnie, nie możemy się poddawać, bo wszędzie znajdą się ludzie dobrego serca- gotowi podać nam pomocną dłoń. To ksiązka o magicznej sile przyjaźni- silniejszej niż wszystko.

Co zwróciło moją uwagę to poruszenie przez autora problemu wolności wyzwolonych niewolników. Wyzwolona Caridad, tak naprawdę nigdy nie stała się wolna. Jak wolny może poczuć się ktoś, kto wyrwany ze swojego otoczenia, gdzie spędził całe życie został przeniesiony  całkiem nowe realia? To tak jak by rzucić noworodka na głęboką wodę i kazać mu dopłynąć do brzegu. Jeśli człowiek całe życie był niewolnikiem, jeden świstek papieru nie jest w stanie tego zmienić. Parę nabazgranych słów nie są w stanie zmienić ludzkiej mentalności. Caridad, już jako wolna obywatelka nie jest w stanie odnaleźć się w otaczającym ja świecie. Nie zna wartości pieniądza, brak jej doświadczenia w kontaktach z ludźmi, doświadczenia zawodowego, przyjaciół. Paradoksalnie wolność wpędziła ją w inną zależność.

Książkę Falcones czyta się błyskawicznie. Napisana pięknym barwnym językiem , z dużą ilością dialogów jest doskonałą, wciągającą lekturą na długie jesienne wieczory. Chwyta za serce, uczy historii i ją gani. Nie mam tutaj sztampowych bohaterów, nie ma postaci jednoznacznie pozytywnych czy negatywnych, każdy ma jakieś grzeszki na sumieniu co czyni postacie prawdziwymi a powieść autentyczną.. Dzieło Falcones pomimo swojego tragizmu daje nam nadzieję,
nadzieję na lepsze jutro, uczy że warto walczyć w imieniu własnych przekonań, że nie można dać się stłamsić bo wolność jest w nas,lecz czasem trzeba ją okupić własną krwią. 


Moja ocena to 10/10 . Absolutnie nie mam tej powieści nic do zarzucenia. 
Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger